Pasażer kierowcą? Proszę bardzo.
Rok temu, kiedy mój znajomy sprowadził VW Passata z kierownicą po prawej stronie, nie miał łatwo. Ciężko mu było przede wszystkim znaleźć dobrego mechanika do wykonania tzw. przekładki. Po drugie poniósł koszty większe niż zakładał. Zanim jednak zlecił instalację kierownicy po lewej stronie, zastanawiał się jak długo w Polsce (o ile w ogóle) można prowadzić samochód siedząc na miejscu pasażera. Dziś już jest wszystko jasne.
W połowie lipca polski rząd (przymuszony wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości UE z marca 2014 roku), zezwolił na rejestrację tzw. anglików, czyli aut z kierownicą po prawej stronie. Nie trzeba już zatem inwestować w tzw. przekładki układu kierowniczego.
Mimo wszystko nabywca takiego auta będzie musiał dostosować do ruchu prawostronnego światła zewnętrzne, lusterka wsteczne oraz przeskalować prędkościomierz z mil na kilometry. Kwota takiej inwestycji nie przekroczy jednak 100zł, co w porównaniu z kilkoma tysiącami za przekładkę na pewno robi wrażenie.
Pozostaje pytanie: czy mechanicy przestaną zarabiać na przekładkach? Na razie, po kilku miesiącach od wprowadzenia tej nowelizacji spotkanie auta z kierownicą po prawej stronie ciągle należy jeszcze do rzadkości. Cóż, przyzwyczajenie drugą naturą człowieka.
Kolejne pytanie, które się nasuwa to kwestia rynkowa: czy handlarze wykorzystają okazję, by narzucać większe marże na auta z Wysp Brytyjskich czy też koszt nabycia „anglika” zrówna się do poziomu ceny „normalnego” auta.
Co z ubezpieczeniem?
Rozsądek podpowiada, że prowadzenie auta z pozycji pasażera jest w Polsce jednak co najmniej lekko utrudnione, a co za tym idzie mniej bezpieczne. Mimo, że kierowcy montują dodatkowe kamery ułatwiające wyprzedzanie, ubezpieczycieli to nie przekonuje.
Firmy ubezpieczeniowe mają już oferty dedykowane kierowcom tzw. „anglików”, gdyż prawo narzuca obowiązek posiadania oferty OC także takim klientom. Nie ulega jednak wątpliwości, że koszt ubezpieczenia takiego auta może być nawet o kilkadziesiąt procent wyższy od standardowego OC.
Z wypowiedzi przedstawiciela jednej z firm reasekuracyjnych wynika, że ubezpieczycielom zależy na tym, żeby skutecznie zniechęcić Polaków do decydowania się na kierownicę po prawej stronie. Firmy planują też w pakiecie ubezpieczeniowym celowo nie oferować autocasco, na którym wielu kierowcom rzecz jasna zależy.
Wydaje się jednak, że w dyskusji jaka ma miejsce, najwięcej kontrowersji budzi właśnie bezpieczeństwo na drogach. Tutaj zdania są mocno podzielone. Sam rząd twierdził, że został zmuszony przez Unię Europejską do zalegalizowania „anglików”. Z drugiej strony jeden z ministrów wspominał o konsultacjach społecznych, które miały odbywać się przed wprowadzeniem opisywanej nowelizacji.
„Anglik” wcale nie taki tani
Zanosi się jednak na to, że w krajobrazie polskich dróg i miast nie przybędzie lawinowo „anglików”. Kalkulując koszty ubezpieczenia, montażu dodatkowej kamery i zwiększonego ryzyka, a co za tym idzie dyskomfortu z jazdy, kierowcy powinni pozostać przy starych zwyczajach. Cieszyć się będą nie tylko mechanicy i ubezpieczyciele, ale także sami kierowcy.
Ostateczną diagnozę będziemy można jednak wydać dopiero po pewnym czasie. W portalach ogłoszeniowych widać bowiem, że wśród najczęściej poszukiwanych aut z Wysp zaczęły liderować modele starsze i popularne, dla których wykonywanie przekładki stanowiło do tej pory nawet połowę wartości auta. Konsekwencją tego jest jednak ich wartość. Analitycy wskazują bowiem na wzrost cen ofertowych takich modeli w porównaniu z pierwszą połową roku.
Jak będzie? Czas pokaże. Komentujcie, artykuł pisząc o waszych wrażeniach lub doświadczeniach z „anglikami”.