Zima stulecia 1978/1979
Zima szokuje. Zjawia się co roku, a mimo to każde jej nadejście wiąże się z eksplozją emocji. Najwięcej uczuć z tym związanych mają oczywiście kierowcy. Czy zawsze tak było? Jak kiedyś Polacy radzili sobie z mroźną brutalnością zimy?
„Zima stulecia!”, krzyczą co roku nagłówki. Jednak takich zim mieliśmy w ostatnim stuleciu już kilka, a jedną z najsłynniejszych jest z pewnością ta z przełomu 1978/79.
Podczas gdy prywatki rozbrzmiewały głosem Maryli Rodowicz śpiewającej o wsiadaniu do pociągu byle jakiego, za oknami zaczął sypać śnieg. Spadło go tyle, że następnego dnia do pociągu można było co prawda wsiąść, ale z wyruszeniem mogły być problemy. Dochodziło do tego, że skarpy były wystarczająco wysokie, aby uniemożliwić pociągom poruszanie się po torach. Do tego zwrotnice zamarzały, a szyny pękały. Często więc transporty węgla nie docierały do elektrociepłowni. W niektórych elektrowniach z kolei zamarzały taśmociągi, służące do przenoszenia węgla z hałd do pieców. Efekt: siarczysty mróz i problemy z ogrzewaniem.
Nie tylko transport kolejowy borykał się z trudnościami. Komunikacja miejska nie funkcjonowała prawie wcale, choć niektóre miasta wykazały się pomysłowością i zmysłem architektonicznym, drążąc w śniegu tunele. W nich właśnie jeździły autobusy. A jeśli tuneli nie było? Zamiast wsiadać do autobusów, mieszkańcy przyczepiali do butów narty i pędzili po ulicach. Szczęśliwcy siadali na sankach, a mniej szczęśliwi owe sanki ciągnęli.
Co z tymi, którzy nadal chcieli lub musieli skorzystać z samochodów? Trzeba było odśnieżyć sobie ulice. Ludzie wychodzili z domów i wspólnie z sąsiadami odgarniali śnieg z jezdni. Razem z nimi odśnieżaniem zajmowały się… czołgi. Bo do gąsienic przyczepiał się nawet twardy, zmrożony śnieg.
Ciężka to była zima, ale na szczęście jej ekstremalna część trwała tylko tydzień. Zimy z ostatnich lat też niekiedy określa się mianem zim stulecia. Synoptycy i wróżki krzyczą, że ta też taką będzie, a nawet mroźniejszą, niż poprzednie. Orkan Ksawery już dał nam się we znaki. Drzewa spadały na ulice, śnieg sprawiał, że widoczność była beznadziejna, a jezdnie zamieniły się w lusterka. Zastanawiamy się jak poradzili sobie nasi kierowcy.
Swoją drogą, części samochodowe da się wykorzystać w bardzo kreatywny sposób. Na wypadek kolejnego ataku Ksawerego i przerw w dostawach prądu, akumulator można skutecznie podłączyć do routera, zapewnić sobie bezprzewodowy Internet i, dopóki bateria nie padnie, dalej przeglądać Clicktrans.pl. Albo prognozy pogody.
Na koniec jeszcze jeden optymistyczny drobiazg. Pewien kierowca ciężarówki pochodzący z Grecji, prowadząc samochód poprzez mróz i zamieć, powiedział, że nie rozumie ludzi z północy. Mają śnieg co roku i nadal nie mogą się przyzwyczaić. On się zawsze cieszy i z radością patrzy za okno, bo to przecież takie ładne. No cóż, my rozumiemy narzekania kierowców, ale trudno nie przyznać racji panu z południa: faktycznie, ładne to jest.
Kasia, Clicktrans.pl